Nie po drodze mi ostatnio z dyskontami i marketami. W sieci co jakiś czas rozgrywa się szaleństwo wokół nowych promocyjnych gazetek z winami. Blogi w tym okresie rozgrzewają się do czerwoności próbując wyłonić hit lub kit z asortymentu owada czy innego stwora. Nie nadążam. A gdyby tak pójść do sklepu i po prostu sięgnąć po pierwszą lepszą butelkę? Tak jak robią to "normalni" ludzie- bez sprawdzania punktów, serduszek i aktualności oferty? Właśnie w ten oto przypadkowy i spontaniczny sposób w moim koszyku z zakupami wylądowała butelka Pierre Chanau Côtes du Rhône Vieilles Vignes 2014.
Jak trafiłam?
Barwa jest purpurowa, niezbyt głęboka. Wino połyskliwe. W nosie wyczuwalne przede wszystkim truskawki, wiśnie i czereśnie. Jeżeli przyprawy to tylko gdzieś w oddali, bez konkretnego wyrazu.
I tak na dobrą sprawę to tyle...
Wino jest średnio zbudowane, mocno owocowe- w smaku na pierwszym planie również wiśnia. Pojawia się pikantność i nuty pieprzu, chociaż wydawać by się mogło że będzie ich jednak więcej. Tanina nieagresywna, jest jednak zaznaczona. Kwasowość wyraźna, chociaż ciągle w bezpiecznej normie. Nie ma co się oszukiwać- w kieliszku nie dzieje się nic co mogłaby zaintrygować albo skupić na sobie uwagę. Poprawne wino, bez ukrytych przykrości. Zawartość butelki bardzo prosta, nieskomplikowana.
Butelka ta nada się podczas luźnego spotkania z grupą znajomych. Na piknik, plener- to moje pierwsze skojarzenia. Cudów nie ma i w tej cenie wino jest jak najbardziej OK. Tu jednak podkreślić trzeba, że za podobne pieniądze można znaleźć o wiele lepsze butelki z regionu Côtes du Rhône (np. w Lidlu)- i to jest największa wada tego wina!
Pomimo swojej przeciętności butelka zatrzymała mnie jednak na dłuższą chwilę. Dlaczego? Ano, spokoju nie dawało mi nazwisko winiarza. Tknęło mnie i nie puszczało. Nieocenione Google podpowiedziało, że Pierre Chanau butelkuje swoje wina również w takich apelacjach jak: Alzacja, Beaune, Bordeaux, Chablis, Sauternes, d'Anjou i wiele, wiele innych. Wykupił ziemię w każdym francuskim regionie winiarskim? No jakiś cholerny potentat! Jeżeli potentat, to dlaczego w takim razie tak ciężko znaleźć o nim jakiekolwiek informacje? Odpowiedź przyszła po chwili dokładniejszego przeczesywania internetu.
Pierre Chanau nie jest winiarzem. Co lepsze- facet nawet nie istnieje!
To... marka własna Auchan. CHANAU=AUCHAN. A mówili, że odgadywanie anagramów to taka fajna zabawa! Dobrze się francuska sieć zakamuflowała, nie ma co. Skupują winogrona z danej apelacji, od każdego kto jest im gotów je sprzedać, po czym butelkują by wyglądało na wytwór konkretnego producenta. Tęgie głowy z marketingu słusznie pomyślały, że klient szybciej zaufa konkretnemu "winiarzowi" niż totalnemu no-name. By wyglądało wiarygodnie machnęli odręczny podpis "Pierre Chanau" sygnujący każdą butelkę i wzmiankę "Mis en bouteille a la propriete", by zrobić odpowiednie wrażenie.
Tylko po co to wszystko? Nijakości, nawet najbardziej finezyjnie brzmiące "nazwisko", niestety, nie przykryje.
importer: Auchan
cena: 17,99zł
to francuzi pozwalaja na to by odkupic ich winogrona z AOC? by robić dla pseudo pierre chanau?
OdpowiedzUsuńja natrafilem na VENTOUX, też czesto szukam producenta w sieci. Smakuje mi to wino ale cyrk jak w sejmie... Wysłał bym zdjecie etykiety ale nie ma opcji