Nie, nie chcę się nią dzielić!
Mądrze powiedział pewien człowiek, że "każdy kiedyś zaczynał od bycia do kitu". Ja na ten przykład jestem do kitu w siatkówkę i do kitu z matmy (ale to się już raczej nie zmieni...). Do kitu byłam też jeżeli chodzi o wino. Błaźniłam się koncertowo i permanentnie.
Jest jedna rzecz, która w środowisku miłośników wina od dawien dawna budzi rozbawienie (w najlepszym razie), w najgorszym zaś- politowanie. Stanowi nieustanny obiekt kpin i żartów. No i co?
No i oczywiście ja też na tę minę wpadłam...wielokrotnie!
JAKI WSTYD!
Nigdy wcześniej nie mówiłam/pisałam o tym publicznie. Nie jest łatwo przyznawać się do takich sztandarowych błędów, tym bardziej, że jest to najczęściej komentowana i wyśmiewana gafa w winiarskim światku. Tak, jesteśmy pod tym względem bezlitośni! Czasami czerpiemy niemałą radochę z winnej niewiedzy innych.
Warto jednak czasem przypomnieć sobie własne początki, kiedy to znajomość francuskiego systemu apelacji zahaczała o wiedzę tajemną i olśnienie, że region Douro i Duero to dwa różne kraje! Ja swoją przygodę z winem nie zaczęłam od bycia omnibusem i nadal ciągle mi do niego bardzo daleko. Jak mamy kulturę wina propagować, skoro między sobą wytykamy błędy "niewtajemniczonych"?
Spokojnie, oni też się w końcu o tym Chianti nauczą !
PS. Litościwie spuszczę zasłonę milczenia na całkiem pokaźną grupę osób "a co mi tu Pani będzie kit wciskać- przecie wiem lepiej!". Niestety są niereformowalni. To po prostu taki typ osobowości- czy chodzi o wino, samochody czy komputery, zawsze będą (w ich mniemaniu) górą. No i niech będą- a my róbmy swoje!
Często podróżuję do Niemiec. Tam wiele osób pije Chardonnay wymawiając szardonAJ. O właściwej wymowie - szardonE dowiedziałem się po kilku latach nieprawidłowo wymiawiając nazwę tego szczczepu... No cóż.... ;-)
OdpowiedzUsuńTu jest dobry słowniczek wymowy: http://www.wina-swiata.sklep.pl/index.php?strona=2.3
Pozdrawiam,
Kamil (www.nietylkowinny.blogspot.com)
W Polsce również spotkałam się z taką wymową tego szczepu :) Wydaje mi się, że też bierze się to z angielskiego interpretowania obcobrzmiących nazw.
OdpowiedzUsuńWażne by chcieć się rozwijać, bo w końcu ten się tylko nie myli, co nie robi nic!
Pozdrawiam,
Kasia
Zdecydowanie króluje wymowa : Czianti :)
OdpowiedzUsuńSianti
OdpowiedzUsuńO! Takiej interpretacji jeszcze nie dane było mi usłyszeć :)
UsuńMam studia filologiczne, ale w winianiarstwie zupełnie nieprzydatne. Ale pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem w winiarstwie było nauczenie się terminologii winiarskiwj we wszystkich możliwych językach, od rumuńskiego po portugalski. To się bardzo przydaje. Zwłaszcza, że kiedy ja zaczynałem winiarze z reguły nie mówili w żadnym obcym języku. Więc jeśli Francuz tłumaczył mi po angielsku swoje idee technologiczne znając w tym języku dziesięć słów, z których rozumiał cztery, wolałem, by mówił jednak po francusku.
OdpowiedzUsuń