"Wie Pani, ja to wcale nie lubię białego wina".
Zbiło mnie to z tropu całkowicie, bo kobieta od początku, jak tylko przyszła, zakomunikowała wszem i wobec, że pić będzie tylko biele.

Musiała chyba zauważyć moje wypisane na twarzy zdziwienie, bo poczuła się w obowiązku kwestię rozwinąć. "To znaczy do win białych nic nie mam, nawet mi wchodzą... ale, wie Pani, ja to uwielbiam, wprost kocham czerwone, mocne i taniczne!". Oczywiście mamy również etykiety i w tym stylu - nie omieszkałam jej poinformować. Dlaczego nie mogłaby pić swojego ulubionego wina? Szeptem wyjaśniła, że problem jest większy i bardziej złożony niż by mi się mogło wydawać. Nie zdążyła go jednak wyjawić. Do stolika powrócili jej towarzysze.
Powiedzieć, że kobieta mnie zaintrygowała, to mało. Nie wypada jednak być wścibskim, a już w szczególności nie wypada być wścibskim kelnerem. Czy wyjawi mi swój winny sekret?
Trochę to trwało. Przy stoliku ponownie została tylko ona i n-ty tego wieczoru kieliszek białego wina. Koledzy zniknęli podtruwać swoje organizmy nikotyną.
"No teraz, mogę, wie Pani, się przyznać".
Uniosłam brwi w lekkim zdziwieniu, jakbym o całej sprawie już zapomniała (co było oczywiście wierutnym kłamstwem), ale chyba i tak oczy mi się zalśniły. Zebrała się w sobie i wypaliła: "Wie Pani, czerwone wina tak barwią zęby!".

Uwaga! Czerwone wina barwiają zęby!/ źródło: winefolly.com
Największą jej zmorą i bolączką okazało się to, że mogłaby publicznie pokazać się z zabarwionymi zębami, tudzież jeżykiem i ustami...
W tym miejscu pragnę podziękować swoim przyjaciołom, że w ich towarzystwie zawsze mogę pić to, na co mam ochotę. Bez zadręczania się, czy zabarwi mi paszczę, czy też może nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz