Od dawna chciałam powiększyć naszą rodzinę, męża namawiałam już od ładnych 2 lat na ten decydujący krok. I w końcu się udało! W końcu mamy psa!
Pojawiły się nowe zadania i wyzwania, a tym najpierwszym było nadanie imienia małemu szczeniakowi. Moja kreatywność wspięła się na wyżyny i zasypała bliższą, dalszą rodzinę oraz znajomych gradem pomysłów.
Pojawiły się nowe zadania i wyzwania, a tym najpierwszym było nadanie imienia małemu szczeniakowi. Moja kreatywność wspięła się na wyżyny i zasypała bliższą, dalszą rodzinę oraz znajomych gradem pomysłów.
Wymarzyłam i umyśliłam sobie, że imię będzie nawiązywać do mojej pasji - do wina. Ha- łatwiej założyć, trudniej wykonać. Na pierwszy rzut poszły szczepy winogron. Ale oprócz malbeca nic nie brzmiało równie "psio" (jeśli można się tak wyrazić). Krótkie, dźwięczne - już oczami wyobraźni widziałam siebie na spacerze w parku: "Malbec do nogi!"(Przy okazji, czy to nie byłoby cudownie gdyby tak samo dało się przywołać prawdziwą flaszkę- "Malbec, na stół!" za każdym razem jak się ma ochotę?). Niestety mój ślubny nie jest największym fanem tego szczepu i trzeba było szukać na nowo. Następne poszły zatem na tapetę apelacje.
Większość z nich odpadła w przedbiegach, bo albo za długie, albo za trudne. Przysięgam, że siedziałam z wielką kobyłą jaką jest kultowy Atlas Win i szukałam zgrabnej, dobrze brzmiącej nazwy.
Większość z nich odpadła w przedbiegach, bo albo za długie, albo za trudne. Przysięgam, że siedziałam z wielką kobyłą jaką jest kultowy Atlas Win i szukałam zgrabnej, dobrze brzmiącej nazwy.
Cotie Rotie? Hermitage?
No bez jaj przecież nie brzmi to dobrze... Jeszcze broniło się Chianti, ale istniało realne zagrożenie, że niektórzy wołaliby "Szanti", a tego jako bym nie uniosła... Barolo? Może i tak, piękne imię, ale pasuje raczej do potężnego, eleganckiego doga lub mastiffa, a nie do mopsa. Ostatecznie zdecydowałam się na Medoca.
I wszystko byłoby już, jak to się mówi "pozamiatane" gdyby nie to, że do domu wróciłam z przepięknym okazem, ale psa w wersji żeńskiej. Zabawa zaczęła się na nowo! Odpadła sassicaia i wiele innych pięknych imion, ale Gavi pasowało idealnie.
I wszystko byłoby już, jak to się mówi "pozamiatane" gdyby nie to, że do domu wróciłam z przepięknym okazem, ale psa w wersji żeńskiej. Zabawa zaczęła się na nowo! Odpadła sassicaia i wiele innych pięknych imion, ale Gavi pasowało idealnie.
Będzie Gavi!
I tu zaczęły się schody- z kim bym nie podzieliła się szczęśliwą wiadomością, każdy pytał: "Jak? Gabi?". No kurde, w 100% przypadków wymawiali imię z błędem!
Gabi?! Are you kidding me?
Poddałam się, miłość do win, pomimo, że mocna nie wytrzymała tej próby i mój przepiękny szczeniak dostał zwykłe imię.
O! Ja kiedyś kota nazwałem Kot. Było spoko. Inną kotkę nazwałem po komiksowemu Aralka Spadkowska. Tak się wszystkim spodobało że do końca jej dni mówili jej Buba...
OdpowiedzUsuń